Feeder, Picker i Wędkarstwo gruntowe

Leszcze z dużej nizinnej rzeki

reklama

Leszcze to zdecydowanie najbardziej powszechna ryba w polskich rzekach nizinnych. Łowi się je przede wszystkim metodą gruntową i spławikową ale coraz częściej też spinningiem, jako przyłów przy połowie innych drapieżników. Leszcz nie jest rybą wyjątkowo waleczną ale wielkie ponad półmetrowe leszcze mają w sobie magnez, który nad brzegi rzek przyciąga wielu amatorów właśnie tej ryby. Ja również lubię je łowić, duże leszcze są pięknie ubarwione i wcale niełatwe do przechytrzenia.

Moimi łowiskami leszczy jest Wisła i Odra. Mam to szczęście, że od miejsca zamieszkania do obu naszych najdłuższych rzek mam niemal tą samą drogę. Często do decyzji, którą rzekę wybrać nakłaniają mnie sygnały z wody od znajomych wędkarzy. Leszcz to ryba stadna oraz migrująca. Ma to swoje zalety, gdyż jeśli trafimy na jego żerowanie i podamy zestawy w odpowiednie miejsce możemy nałowić się do woli. Jeśli holem pierwszej sztuki nie spłoszymy całego stada to wędkowanie rzadko kończy się na jednej rybie.

Ma to też wady, ponieważ zdarza się, że ryby po prostu wynoszą się z danego odcinka rzeki i trzeba szukać ich w nowym. Nie oznacza to oczywiście, że rzeka pozostaje pusta, rzecz tutaj o ławicach wielkich leszczy. Małe osobnik i krąpie przeważnie pozostają dostępne bez ograniczeń. Takie migracje dużych leszczy obserwuję przede wszystkim na Wiśle. 10 lat temu łowiłem je z powodzeniem w okolicy Oświęcimia, by parę lat później przenieść się do Krakowa i ostatnio znów wrócić w pierwotne miejscówki.

Na migrację rzecznej ryby ogromny wpływ mają wahania stanu rzeki na czele z dużą wodą jaką niesie powódź. Ta potrafi zmienić linie brzegową, ukształtowanie dna, a nawet rzekę dorybić, kiedy ze zbiorników zaporowych wraz z hektolitrami spuszczonej wody do rzek spływają ogromne ilości ryb. Wtedy też, gdy stan rzeki się unormuje, a my znajdziemy miejsce w którym ryby się zatrzymały, możemy mieć do czynienia z prawdziwym eldorado.

Nad polskimi rzekami króluje klasyczna gruntówka z wielkim koszykiem zanętowym zamontowanym na rurce antysplątaniowej. Do wędki (ustawionej pionowo) na jej szczytówce montowany jest dzwoneczek który sygnalizuje branie. Zestawy rzucane są przed siebie w nadziei na branie, którym ten trochę przypadkowy sposób połowu nierzadko się kończy. Gdy w łowisko wejdzie ławica leszczy to bierze śmiało, postaram się jednak przedstawić kilka trików, które z tej ławicy pozwolą nam wyłuskać te największe sztuki.

Leszcze z dużej nizinnej rzeki

Zaczynam od tego by maksymalnie uprościć swój zestaw i rezygnuje z popularnej rurki antysplątaniowej. Klasyczny zestaw gruntowy jest prosty, jego splątanie jest trudne i zdarza się bardzo rzadko, a jeśli już do tego dojdzie to haczyk zaczepi się właśnie o rurkę lub o koszyk do niej dopięty. Najprostszy zestaw bez rurki montuje się niemal identycznie jak ten z rurką. Zamiast rurki na żyłkę nawleka się krętlik z agrafką, który przed przyponem stopujemy większym stoperem lub śrucinką. Krętlik z agrafką pozwala na łatwą wymianę koszyka gdyby okazało się na przykład, że zachodzi potrzeba użycia cięższego.

Zestaw bez rurki stawia mniejszy opór płynącej wodzie, na dnie wygląda bardziej naturalnie dzięki czemu wzbudza mniej podejrzeń u ryb a każda duża ryba jest wyjątkowo ostrożna. Sposobów zamontowania zestawu bez rurki jest kilka. Do najskuteczniejszych zaliczane są zestawy z pętlą, trokiem i ze skrętką. O montażu każdego z nich będzie można przeczytać w osobnym artykule. Przy okazji montażu zestawu pamiętajmy by stosować koszyk o tak niskiej wadze na jaką pozwala nam nurt wody. 

Ciężki koszyk zanętowy będzie grzązł w mule i istnieje ryzyko w przypadku zastosowania krótkiego przyponu, że w mule zatonie również nasza przynęta. Ciężki koszyk to też dodatkowy balast podczas holu dużej ryby, który może spowodować jej wypięcie. 

Niewielki nurt zwalnia nas również z ustawienia wędek pionowo i mimo, że czasami jest to konieczne (duży uciąg) to negatywnie wpływa na naturalną prezentację naszego zestawu w wodzie. Szczególnie gdy łowimy na bliskich odległościach nasza żyłka wychodzi od koszyka pionowo do góry a naszym zadaniem jest położyć ją na dnie na możliwie najdłuższym odcinku. Na niżówkach i w wolnym nurcie w zupełności wystarczy ustawić wędki pod kątem 10-15 %.

Wypad na grube leszcze zaczynam już dzień wcześniej w kuchni. Duże wiadro parzonej mieszanki kukurydzy, grochu, konopi i rzepiku zalewam najczęściej melasą lub innym słodkim boosterem by następnego dnia nad wodą wszystko było gotowe. Na łowisku kruszę do tego około kilograma kulek proteinowych. Duże leszcze lubią zjeść, gdy napłyną ławicą bardzo szybko wyczyszczą dno z pokarmu. 

Chcąc je ściągnąć i utrzymać w łowisku należy nie szczędzić zanęty . Wybieram ziarno ze względu na nieco większą selektywność takiej mieszanki. Sypka zanęta to domena drobnicy, tej w rzekach jest niemało i możemy narazić się na sytuację, że nie będzie jej już gdy w okolicy pojawią się większe ryby. Ziarno za pomocą spomba lub rakiety podajemy na skraj głównego nurtu od strony naszego brzegu. Tam też będziemy kładli nasze zestawy. 

Kiedy wybieramy ten sposób nęcenia polecam zastąpić koszyk zanętowy, dużym ciężarkiem stosowanym najczęściej w wędkarstwie karpiowym. Dla ryb taki ciężarek to niewzbudzający podejrzeń kamień na dnie rzeki. 

Podstawowe przynęty to zdecydowanie białe i czerwone robaki. Problemem jednak przy ich stosowaniu jest rozmiar łowionych ryb. Oczywiście robaki chętnie zje ryba dwudziestocentymetrowa i siedemdziesięciocentymetrowa, jednak gdy w łowisku mam bardzo dużą ilość drobnicy skorej do współpracy, stawiam na kukurydzę i kulki proteinowe, które są moim „czarnym koniem” wśród przynęt na leszcze w ostatnich latach. Stosuje kulki w rozmiarze od 8 do 14 mm lub połówki większych, które zakładam na włos. 

Podstawowe smaki które należy mieć ze sobą na leszczowych zasiadkach to czosnek, czekolada i ananas. Nie należy jednak bać się eksperymentów. Przypon z włosem nie powinien być zrobiony z żyłki cieńszej niż 0,18 mm gdyż możemy spodziewać się przyłowu w postaci karpia czy amura a ta grubość dużym leszczom zupełnie nie przeszkadza. Długości jakie stosuje oscylują między piętnastoma a trzydziestoma centymetrami. 

Moim najskuteczniejszym zestawem do kulek proteinowych jest zestaw ze skrętką i z ciężarkiem zamiast koszyka. Gdy łowię na robaki najczęściej sięgam po przypon grubości 0,14-0,16 mm i długości 50-70 centymetrów jeśli donęcam koszykiem. Nurt rozprowadzi zanętę z koszyka i by haczyk znajdywał się w jej polu potrzebny jest dłuższy przypon.

Przełom sierpnia i września oraz wczesna jesień to doskonały czas by zapolować na wielkie rzeczne łopaty. Sezon trwa więc ruszajmy nad wodę.